piątek, 15 lipca 2011

Wojciech Cejrowski "Rio Anaconda"






Trzy lata pracy wielu ludzi. Wyprawa w odległe tereny Wenezueli, Kolumbii, Brazylii.Dedykowana ostatniemu szamanowi plemienia Carapana i wszystkim jego następcom ( jeśli tacy jeszcze będą).Dziesiątki przypisów i komentarzy, przed którymi na samym wstępie ostrzega sam autor książki.Wojciech AKA "Gringo" Cejrowski. 8 ksiąg,453 strony.
Do tego hasło zachęcające "Posłuchajcie".A wszystko to po co ? Dla kogo? Przeciwko czemu? Posłuchajcie... :)


Książka adresowana jest do ludzi z pasją, zainteresowaniami ukierunkowanymi na podróże i ciekawe historie.Momentami niestety bardzo niezrozumiałe i zawikłane, jednak na swój sposób wciągające.Pomimo poglądów autora i jego rozumienia świata, a może i właśnie dzięki niemu książka jest wyjątkowa."Rio Anaconda" przedstawia wiele ciekawych sytuacji, zachowań ludzi dzikich.Także ich rozumienia i postrzegania świata. Doskonale pokazuje ich świat, który dla nas może być totalnym absurdem. Fani Cejrowskiego będą uwielbiać go za masę dziwnych historyjek, w których głównym bohaterem jest on i sam i jakiś dziki Indianin z masą jeszcze bardziej dziwnych historyjek do opowiedzenia.Choć nie zawsze, bo jak później się dowiadujemy- dzicy bardzo strzegą swojego świata i robią wszystko by biali ludzie nie mieli okazji wejść do ich świata.Ciekawy sposób czarów, które stosuje się w celu leczenia ludzi ( niewątpliwie te metody przydałyby się w celu nawrócenia naszego rządu).


Wierzycie w czary ?Pewnie nie ( albo niektórzy po wiadomych substancjach) jednak jak przeczytałem jeden z rozdziałów książki w którym Indianin czytał z myśli Cejrowskiego zaczynam wierzyć, że tkwi w tym jakieś ziarenko prawdy(może mocno prze kolorowane)w pewien sposób logiczne. Jest to kolejny dowód na to jak bardzo dziwnym i zakręconym typem "ludzi" są Indianie. Poza tym książka zawiera w sobie masę ciekawych zdjęć, które Autor przywiózł ze sobą z podróży.Przyznam szczerze, że lubię oglądać filmy, jednak czytając "Anacondę" wyobraźnia działa jak potężny silnik jakiegoś super samochodu.Daje takiej mocy, że trudno jest się zatrzymać, wysiąść i powiedzieć "Nie- dalej nie jadę".Rozdział ciągnie za sobą kolejny rozdział.Wątki nie kończą się na jednej księdze.



Oprócz masy historii i na prawdę dziwnych opisów i metafor jakich używa Wojciech Cejrowski, zastanawia mnie to, jak udało mu się zjeść zupę z małpy, albo gotowane ryby razem z mrówkami i tzw"wściekiełką", którą jak opisuje- był częstowany przez cały czas pobytu "Za drugą kataraktą" w obecności szamana Angelina.

Podsumowując: Książka zainteresuje każdego, kto nie jest anty-Cejrowski, kto uwielbia czytać o ciekawych wyprawach, kto uwielbia zabawę słowem. Jest genialną odskocznią od przeciętnych pozycji i daje wiele satysfakcji w momencie przeczytania jej od wstępu aż po samą okładkę wraz z biografią autora.

środa, 6 lipca 2011

Magia mikrofonu,

Magia to pojęcie względne.Dziś chodzi bardziej o to co wywołuje w tobie uczucie połkniętego jabłka, oraz tego, że osoba, od której chcesz nauczyć się czegoś ciekawego, przydatnego mówi ci na wstępie, że kazano jej cie zgnoić.Takie słowa pocieszenia, bo przecież nie chodzi tylko o moją osobę, JEDNAK uważam, że czasem szacunek do drugiego człowieka jest ważny i tutaj nie ma wyjątków.Jeśli współpracujemy w zespole,bądź też z drugą osobą szacunek się należy.Żart jest dobry, ale jak przychodzi co do czego, rzadko kiedy śmiejemy się kiedy ktoś wyśmiewa nas.Dlatego nie ma znaczenia czy twoja pozycja jest bardziej lub mniej wyrobiona.Szacunek i koniec.Wszystko ma swoje granice.Coraz częściej zastanawiam się, czego właściwie mają nas uczyć ludzie, którzy na wstępie mówią nam, że jesteśmy dla nich piątym kołem u wozu.Teraz trochę o gatunkach literackich.

Jeśli piszę informację,staram się by kolejność opisywanych przeze mnie wydarzeń i szczegółów była właściwa.Jeśli robię błąd, moja praca nie powinna zostawać odłożona na bok.
Zapamiętam dziś do końca życia, że felieton jest subiektywny i nie inaczej oraz, że komentarz jest również pewnym odstępstwem od normy i jest również traktowany jako felieton.Jak patrzę na felietony Wojewódzkiego w "Polityce" to trochę mi się chce śmiać.Niby jest to felieton, ale jednak bardziej przypomina mi wyśmiewanie się z każdego, kto jest osobą rozpoznawalną w naszym państwie.I okej, on taki już jest, TYLKO dla czego te teksty nie są ambitniejsze i nie zawierają w sobie niczego bardziej wartościowego poza tematami tabu i tym,że Doda wydała nową płytę, choć wcale jej to do życia i kariery nie potrzebne, albo że Edyta Herbuś na gali Eska Music Awards pomyliła Obamę z Osamą i na odwrót."W końcu my też mylimy często Edytę z aktorką" boże ty mój święty fajnie byłoby czasem przeczytać coś ambitniejszego drogi Kubo.Ubaw po pachy mamy z porannego W-F i "Kuby Wojewódzkiego".
Mam nadzieję, że lipiec pozwoli mi przyswoić dużo więcej ciekawych informacji, rzeczy, które mi się w życiu przydadzą.Mam również nadzieję, że z tego miesiąca wyciągnę pozytywne wnioski.
Pozdrawiam-Młody :)