wtorek, 3 maja 2011

"Piknik Sosnowiec"

Ciężko jest zacząć wstęp opisując coś co tak na prawdę było wyciągnięte z twojego życiorysu.W tym wypadku były to dwa niesamowite dni spędzone z Czesławem i Moniką.Ta dwójka sprawiła, że majówka a właściwie jej koniec przebiegł w bardzo dobrym i mile spędzonym czasie.
2 maja 2011 roku jest dniem wyjątkowym.2 maja jest dniem w którym znany nam już z polskiej sceny muzycznej Czesław Mozil odwiedził Sosnowiec.Tradycyjnie już w parku sieleckim odbył się koncert człowieka ubranego w czapkę zimową i ciekawy dresik.Do tego należy wspomnieć o niesamowitej grze na perkusisty, który razem z jego bujną czupryną wystukiwał rytm przez prawie 2 godziny.Mówimy o ludziach,o zespołach, które grają,ale warto wspomnieć też o klimacie jaki tworzy Czesław podczas swoich koncertów.Od innych artystów różni go to, że każdy z jego koncertów jest inny.Nie chodzi mi tu o repertuar,czy ubiór, ale atmosferę jaką wprowadza poprzez granie i rozmowy z publicznością.Często w charakterze mówienia do samego siebie, jednak to wszystko łączy się w jedną całość i tworzy niepowtarzalny klimat.Jako człowiek alternatywny zaserwował nam słynną "Maszynkę do świerkania" czy "Żabkę w betonie", pojawiło się także kilka utworów z płyty Tesco value.Poza świetnymi utworami dało się wyczuć euforię tłumu.Ludzie krzyczeli, dosłownie wariowali pod wpływem muzyki.Jakby nie patrzeć Czesław jest człowiekiem specyficznym.Wymachiwanie nogami,tańczenie na scenie w sposób na prawdę dziwny i frapujący należy do jego cech rozpoznawalnych.Także wspomniane wcześniej rozmowy ze słuchaczami.Tym razem mogliśmy się dowiedzieć, z jakich torrentów można ściągać muzykę,oraz to że Monika Brodka jest "zajebista" i warto przyjść na jutrzejszy koncert.Standardowo już po trójny bis, leflektory, piski,okrzyki,oraz zapach unoszącego się w powietrzu zielonego wspomagacza stworzył atmosferę, która na długo pozostanie w mej pamięci."Monika Brodka jest też zajebista, tak więc wpadnijcie jutro" to właśnie tymi słowami Czesław Mozil zakończył swój koncert żegnając się z fanami.Nie przewidział on jednak jednej rzeczy- mowa tutaj o pogodzie.I tak jak 2 maja park sielecki wypełniły tłumy tak dziś niestety nie było już tak kolorowo.Koncert Moniki Brodki miał się odbyć o 20:30, odbył się 20 minut później z niewiadomych nam przyczyn.Pod sceną zjawili się najwięksi entuzjaści i ludzie wyglądem przypominający Bear'a Gryllsa poubierani w kurtki jak na wyprawę w Alpy.Monika jak zwykle oczarowała mnie swoim słodkim i dziewczęcym głosem, oraz swoją urodą, którą tym razem miałem okazję zobaczyć na żywo.Pojawiło się kilka znanych utworów, jednak repertuar został dobrany na szybko, aby rozgrzać publiczność.Nie zabrakło również znanej piosenki pt"Granda" podczas której tłum dosłownie oszalał.Poza pogodą, nic nie było w stanie zmusić ludzi do pójścia do domów, poza bardzo szybkim ukończeniem koncertu.Powstało wielkie rozczarowanie, kiedy po 45 minutach usłyszeliśmy "Dziękuję za przyjście, było bardzo miło".Myślę, że stało się tak dlatego, iż pogoda na prawdę nie sprzyjała śpiewaniu i poprowadzeniu koncertu w odpowiednim czasie.Byłem dziś świadkiem śniegu pod sceną i zastanawiałem się, gdzie podziały się moje sanki i czapka zimowa.Odchodząc spod sceny po dwóch dniach imprezowania zobaczyłem stertę puszek po piwie i innych alkoholach.Jednak mimo warunków pogodowych i tego,że jutro już wszyscy bez wyjątku pracujemy nie żałuję dwóch wieczorów spędzonych pod sceną w towarzystwie dwóch niesamowitych osób.Niesamowitych dla każdego, kto lubi słuchać takiej muzyki jaka została nam zaserwowana na pikniku w Sosnowcu.Mam nadzieję,że na następnym koncercie nie będziemy świadkami spadającego śniegu,tylko jeszcze większego niż w tym roku szału publiczności. :)