sobota, 18 grudnia 2010

Nie planujcie z wyprzedzeniem.

Właśnie tak postanowiłem nazwać dzisiejszy wpis. Przez ostatnie dni działo się wiele,lecz niestety nie mogę wielu rzeczy opisać, ponieważ są zbyt osobiste. Chciałbym jednak powiedzieć , że wszelkie postanowienia noworoczne, wszelkie nasze postanowienia , które mają zaowocować wielkimi zmianami- powinniśmy na to wszystko wziąć jedną wielką poprawkę.Dlaczego? Dlatego , że nie wiemy co stanie się jutro i tak jak to wyszło w moim przypadku gdybym wiedział , że pewnego dnia po wykładach stanie się kilka dziwnych rzeczy- to pewnie nie wyszedłbym tego dnia z domu.Od co najmniej dwóch tygodni nie odzywam się z Moniką , która jak by na to nie patrzeć położyła lagę na pewne sprawy tak jak i ja. Nie ukrywam , że czuję się z tym okej, no ale cóż , czasami nie potrafię kolejny raz ustąpić - gdy sprawa jest zbyt dużego kalibru. Minęły dwa tygodnie podczas których czułem jakbym zatrzymał się w miejscu , ponieważ mimo wszelkich kłótni i potyczek oraz tego , że oboje mamy silne charaktery...brakowało mi czegoś. I TUTAJ znowu potrafię odczuć tzw " bat na plecach " , który pozostał po jakimś nieporozumieniu. Czemu ? nie wiem , lecz wydaje mi się,wydaje mi się... Kurcze, wydaje mi się, że KAŻDY z nas popełnia błędy, każdemu z nas należy się druga szansa. Mam nadzieję ,że jakoś się to wszystko ułoży.W efekcie tych i paru innych zdarzeń, wyszło na to , że sylwestra spędzam w domu , zamiast dobrze się bawić z resztą towarzystwa, którego mi będzie bardzo brakować. I wiem , dziś ze to po części z mojej głupoty , winy , złego zachowania i tego, że mimo iż mam o rok więcej, czasem zdarzy mi się zachować idiotycznie.Na wiele spraw nie mamy wpływu choć bardzo chcemy mieć. Tytuł nie planujcie z wyprzedzeniem jest jednak najlepszy do dzisiejszego wpisu ponieważ ostatnie dni spędziłem w domu objadając się kukułkami i pijąc hektolitry owocowej herbaty z termosu. Zacząłem czytać książkę o Jeremy'm Clarksonie która zajmuje mi czas, oglądam słaby jak majty na ruskim bazarze Amerykański humor i uśmiecham się do metafor i porównań Brytyjczyka Clarksona.ŚPIĘ jem śpię jem , żyję w swoim pokoju na górze.Da się odczuć monotonię, która potrwa aż do nowego roku, lecz szczerze mówiąc nie mogę się doczekać , aż zaczną się zajęcia- wiem to chore bo jako przeciętny student powinienem kochać odpoczynek i "wszechobecne opierdalactwo" Tyle , że w pewnym momencie uświadomiłem sobie , że te studia są moją jedyną ucieczką od domu , od codzienności, od problemów z członkami rodziny.I najchętniej ubrałbym się teraz i pojechał na zajęcia by pobyć trochę z ludźmi, którzy mnie tolerują i są w pewien sposób tak samo skrzywieni jak ja... Tak wiec moi drodzy NOWY ZAJEBISTY 2011 ROK NIE PRZYNIESIE NIC NOWEGO!!! te same mordy , te same sale na zajęciach , ta sama droga i ten sam autobus 55 lub każdy inny którym dojeżdżam na uczelnię - też się nie zmieni. Mimo wielu spraw, które się pogmatwały uważam , że wszystko dzieje się po coś i może moje ostatnie wybryki miały na celu pokazanie mi , że powtórnie mam się ogarnąć i są dla mnie kolejną , zajebiście dużą nauczką... Niemniej jednak , gdybym zadzwonił teraz do wróżbity Macieja - podejrzewam, że usłyszałbym odpowiedź na moje dręczące pytanie - Panie Macieju czy moje problemy się rozwiążą ? Maciej odpowiedziałby " Proszę pana ja widzę tutaj duży konflikt pomiędzy członkami rodziny , oraz środowiskiem w którym pan się obraca. Ja widzę tutaj długi kryzys, który będzie pan musiał przejść sam- To wszystko skończy się wraz z nadejściem wiosny, ja myślę , że PAN DOSKONALE WIE O CZYM JA MÓWIĘ"
i tym pozytywnym akcentem, kończę swą dzisiejszą wypowiedź
pozdrawiam i miłego wieczoru- MŁODY :))